Przeskocz do treści

Diabelski kamień

Diabelski kamień

Kamień

Polne kamienie. Jeszcze dzisiaj wytyczają granice wsi, stoją przy rozstajnych drogach, są przedmiotem kultu i świadkami minionych wydarzeń. Nazywane pospolicie polnymi kamieniami, mają swoje lokalne nazwy i od lat określone przeznaczenie. Duże i małe, rozrzucone po nizinach, z dala od gór, stanowią odwieczny przedmiot domysłów i legend naszych pradziadów. W niektórych miejscach leżą tak gęsto, że utrudniają prace w polu, inne są tak wielkie, że postawiono na nich kapliczki i domy. Skąd się wzięły?

Nasi pradziadowie szukali często wyjaśnień w mocach nadprzyrodzonych i nawet przez myśl im nie przeszło, że kamienie te oderwały się przed wielu tysiącami lat od dalekich Gór Skandynawskich i Finlandzkich, i wtopione w masę wielkich lodowców wędrowały wraz z nimi setki i tysiące kilometrów. Z czasem, gdy temperatura podniosła się i wielki lodowiec zaczął topnieć, kamienie te osiadły na ziemi.

W wielu opowieściach o kamieniach nie brakuje duchów, czarownic i diabłów. Taki "diabelski kamień" leży właśnie niedaleko wsi Drążna. A było to tak:

Żył - był przed laty diabeł, który nie dość, że niczym się nie wyróżniał, to jeszcze kłopotów w piekle przysparzał. Długo myślano, jak się czarta niezguły pozbyć, wreszcie wysłano go na ziemię, aby zbudował piekło. Jakoż znalazł diabeł koło Potworowa głaz wielki, w sam raz na budowlę i nuż go przed siebie toczyć, a miejsca sposobnego szukać.

Sto lat toczył diabeł ów kamień, nie szczędząc sił ani czasu, aż doszedł do Drążna i tam na środku pola go ustawił. Miejsce wydało mu się odpowiednie, toteż zabrał się do pracy ochoczo, a gdy kolejne pięćdziesiąt lat minęło, ogłosił, iż piekło gotowe i kto chce, może je zwiedzić.

Ludzie, jak to ludzie, ciekawi, dalej więc pod kamień zaglądać, a co który głowę włożył, diabeł za czuprynę go łapał i do kotła wrzucał.

Tak minęło lat kilka, diabeł smażył, piekł i przypalał ciekawskich, drewna nie szczędząc, a że leniwy był, popiołu nie wyrzucał, toteż palenisko zaczęło mu przygasać. Nie było rady, jak do sprzątania się zabrać.

Nabrał diabeł na łopatę węgli, kamień odsunął i szast - na pole sąsiada chciał rzucić, gdy nagle kamień osunął się i diabła przycisnął. Szarpnął bies raz i drugi, próbując głaz dźwignąć - wszystko na nic! A że palenisko było na spodzie, kopcić się zaczął...

Dziś, choć minęły lata, spod kamienia nadal unosi się smuga dymu; znak, iż diabeł nadal tam siedzi. Ludzie zaś, wiedząc o tym, ani wokół kamienia sieją, ani orzą, jeno trochę trawy zostawili.

- Dopóki diabeł się smaży, przynajmniej spokój na ziemi będzie! - powiadają.

Na podstawie książki Zenona Gierały: "Baśnie i legendy ziemi radomskiej"